Według psychiatry dr Władimira Sotirowa morderstwo w Wakareli było wynikiem współczucia i litości
Chora psychicznie kobieta odebrała życie swoim dzieciom. Trzech mężczyzn zostało zaatakowanych nożem przez 22-letnią dziewczynę chorą na schizofrenię paranoidalną, a innego mężczyznę najpierw sfilmowano, jak rzuca się pod samochody na bulwarze miejskim, a później popełnił samobójstwo, skacząc z 5. piętra. Nie przyjęto go do szpitala psychiatrycznego, bo nie było tam dla niego miejsca. Co jest nie tak z opieką psychiatryczną w Bułgarii, że doszło do tego wszystkiego? – w programie NOVA Wiktoria Bojadzhijewa rozmawia z psychiatrą doktorem Władimirem Sotirowem.
– Panie Doktorze Sotirov, w skali od 1 do 6, jak ocenia Pan opiekę państwa nad osobami chorymi psychicznie?
– Oceniam na minus 3. Sprawiamy, że ludzie chorują. Nasz organizm funkcjonuje w taki sposób, że nie wytwarza zdrowia, lecz chorobę i śmierć, jak widzimy.
– Jakie były Pana pierwsze myśli, gdy dowiedział się Pan o sprawie w Vakarel, gdzie matka odebrała życie dwójce swoich dzieci?
– Bardzo się martwiłem, że ta wiadomość może zostać łatwo i szybko wykorzystana w niewłaściwy sposób. Pochopne wnioski, osądy, potępienia. Ludzie zaczną spekulować na ten temat, a każdy będzie prezentował swoje własne nastawienie do cierpienia psychicznego i choroby psychicznej za pośrednictwem wiadomości.
Chodzi o morderstwo z powodów psychotycznych. Tak zwane rozszerzone samobójstwo melancholijne. Człowiek, który ma bardzo trudne życie. A to doświadczenie utwierdza go w przekonaniu, że świat zasadniczo taki właśnie jest. Okropne miejsce do życia. Pozwalając swoim dzieciom wzrastać i rozwijać się w tym świecie, tak naprawdę skazuje je na nieszczęście.

Jeżeli pozwoli dzieciom żyć bez siebie, stanie się okrutnym rodzicem. Jedyny sposób, w jaki może ich uratować, to ich zabić. A tak naprawdę popełnia morderstwo ze współczucia, z litości. Prawdziwe piekło dla niej zacznie się, gdy opamięta się i zda sobie sprawę, co zrobiła.
– Jaką opiekę powinien zapewnić ojciec?
– Pewnie teraz musi się rozstać. Ktoś musi pozwolić, żeby to się wydarzyło, zapewniając mu przestrzeń, w której to rozstanie będzie dla niego bezpieczne. Ponieważ w rozstaniu ludzie czasami zachowują się destrukcyjnie. I za każdym razem, gdy czuje, że jest na skraju zrobienia czegoś, na przykład odebrania sobie życia lub wysadzenia instytucji, która jego zdaniem nie wypełniła swojej roli, albo zemsty za to, że jego żona nie otrzymała opieki i leczenia. Ktoś musi mu pomóc wytrwać, żeby nie stał się już ofiarą.
– Tymczasem okazało się, że 22-letnia kobieta dźgnęła nożem trzech mężczyzn w Sofii, niedaleko Parku Południowego. Już wcześniej przebywała w szpitalu psychiatrycznym. Jej matka się nią opiekowała, ale ostatnio nie brała leków. Kto w łańcuchu popełnił błąd, żeby dojść do tego punktu?
– Państwo bułgarskie, jak już mówiliśmy, nie dba, nie tylko nie dba, w ogóle nie dba o osoby z poważnymi chorobami psychicznymi po ich wypisaniu ze szpitala. Nie powinniśmy pozostawiać samego chorego z chorobą, ale nie powinniśmy też pozostawiać z chorobą samej rodziny. Państwo mogło zapewnić tym rodzinom opiekę specjalisty zdrowia psychicznego, który odwiedzałby rodzinę pacjenta i jego bliskich w domu. Są zobowiązani do spotkania się z nim, zwłaszcza jeśli są niebezpiecznie chorzy. A jeśli jest taka osoba, to będzie przeprowadzać ocenę ryzyka co tydzień, ma do tego narzędzia.
– To są nasi krewni na chwilę obecną.
– Tak, ale krewni nie są szkoleni. Oni nie są profesjonalistami, mają trochę intuicji i wyczucia, powtórzę, państwo musi wziąć na siebie odpowiedzialność za zarządzanie ryzykiem związanym z chorobą danej osoby.
– Zawsze odmawiają brania leków, to zawsze duże wyzwanie dla ich bliskich. Jakie zagrożenie widzą w tych lekach?
– Leki przeciwpsychotyczne to silne leki, które mają liczne skutki uboczne. Są one wyjątkowo poważne, zwłaszcza jeśli dawki nie są precyzyjnie dobrane. W celu stłumienia objawów choroby podaje się dawki większe niż to konieczne. To jest kolejny sposób znęcania się nad pacjentami, wywoływania u nich choroby w trakcie leczenia. Oddziały klinik psychiatrycznych są pełne osób z łagodnymi zaburzeniami psychicznymi. I dlatego, kiedy karetka zabiera osobę z psychozą, jedzie do „szpitala Aleksandrowskiego”, jedzie do szpitala oddalonego o ćwierć kilometra i tam jej mówią, że nie ma miejsc.
– Co pokazują nam te dwa przypadki? Jakie informacje zwrotne nam dają jako społeczeństwo?
– Państwo, jako główny podmiot, który powinien zapewnić opiekę osobom z poważnymi chorobami psychicznymi, nie wywiązało się ze swojego zadania.
– Co mogą zrobić bliscy takiej osoby i kiedy powinni interweniować?
– Kiedy zauważą znaczącą zmianę, której nie da się sensownie wyjaśnić. Po pierwsze, powinni spróbować wyjaśnić swoim bliskim, co się dzieje. „Zauważyliśmy u ciebie zmianę”. Zauważamy u Ciebie znaczącą zmianę. Nie nadepnąć nikomu na odcisk.
– Jaki będzie następny krok?
– Aby zmotywować go do skorzystania ze specjalisty.
– Czy mają jakieś sensowne rozwiązanie, jeśli dana osoba odmawia konsultacji?
– Jeżeli odmówi konsultacji, należy złożyć doniesienie do prokuratury i poddać go przymusowemu badaniu przez lekarza. Sąd ocenia, opierając się na wnioskach biegłych psychiatrów, czy jest to choroba psychiczna, która jeśli nie będzie leczona, będzie wiązać się z poważnym ryzykiem. Następnie może zostać skierowany na obowiązkowe leczenie ambulatoryjne lub stacjonarne.
– Brzmi to jak trudna procedura, której niektórzy być może nie podjęliby się dla swoich bliskich.
– Czy wiesz, dlaczego nie podjęli żadnych działań? Ponieważ wiedzą, gdzie trafi, w jakich warunkach będzie leczony. Z definicji pobyt w szpitalu psychiatrycznym w Bułgarii jest sam w sobie traumatycznym przeżyciem. Boli i robi się niedobrze. Czasami ludziom o wiele trudniej jest wyzdrowieć nie z tego, czego doświadczyli z powodu choroby, ale z tego, czego doświadczyli podczas leczenia w szpitalu.
– Co oni tam przeżywają?
– Poniżanie, przemoc psychiczna.
– Czy pracowałeś w szpitalu państwowym?
– Tak, 6 lat, tak.
– Czego byłeś świadkiem?
– Jakiego rodzaju rzeczy… Molestowanie. Przede wszystkim podważa poczucie godności człowieka. Podchodząc do nich i rozmawiając z góry, dosłownie, stojąc prosto obok łóżka, na którym leżą. Znęcamy się nad pacjentami, rozmawiając z nimi lub wywierając na nich presję, naciskając, aby – tak by rzec – opowiadali innym pacjentom w pokoju o swoich intymnych, sekretnych, bolesnych doświadczeniach i wstydzie. Pytamy ich, czy myślą o popełnieniu samobójstwa. Kiedy stawiasz człowieka w nieludzkich warunkach, tym samym nie potrafisz rozpoznać jego natury ludzkiej.
– Co oznaczają nieludzkie warunki?
– No cóż, na przykład, po pierwsze, będąc w pokoju z 10 osobami, nie mając na łóżku materaca ani nawet prześcieradła, mając tylko stelaż lub drewniane deski bez materaca, bo jest mokry lub podarty. Zjedzone przez pluskwy. Widziałem na przykład w domu w Podgumer, jak ich rozcinano nago, jak przed komorami gazowymi w obozie koncentracyjnym. Można powiedzieć, że pielęgniarka prowadzi stado niejasnych stworzeń, które najwyraźniej nie są ludźmi. To jest poniżające traktowanie. I to, nawiasem mówiąc, nie jest wyjątek. W wielu szpitalach nie ma nawet dobrych warunków do wzięcia prysznica. Nie ma ciepłej wody. A każda osoba, nawet psychotyczna, nawet w stanie psychozy, ma głębokie, zakorzenione, wręcz wrodzone poczucie swojej osobistej godności.
– Co dzieje się w głowie człowieka z takim zaburzeniem psychicznym? Jak on postrzega świat?
– Ludzie cierpiący na psychozę zazwyczaj odbierają świat jako miejsce wysoce zagrażające. Próbują chronić siebie, bronić się przed niebezpieczeństwami, które, jak sobie wyobrażają, im zagrażają. Pacjent psychotyczny może nie zabijać swoich dzieci, ale diabła, który nimi zawładnął. W jego umyśle nie zabija dzieci, ale diabła i ratuje świat. Może na przykład mieć wrażenie, że aparat, który teraz robi zdjęcia, tak naprawdę nie jest aparatem robiącym zdjęcia, lecz urządzeniem do napromieniowywania promieniami rentgenowskimi. A naturalnym odruchem takiej osoby jest albo zniszczenie kamery, albo po prostu ucieczka.
– Jak często pracuje Pan z pacjentami z takimi zaburzeniami?
– Kilka lat temu miałam pacjentkę, która miała duży problem z zajściem w ciążę i realizacją siebie jako matki. Poczuła nie do zniesienia nienawiść, nie tylko zazdrość, ale nienawiść do wszystkich kobiet, które widziała wokół siebie, w ogrodach. Miała fantazje o tym, jak jechać i zabić dzieci tych matek. Mówiła: „Chcę pójść i wypatroszyć te dzieci, żeby te matki mogły zobaczyć, jak to jest nie mieć dzieci”. Hospitalizacja w takich przypadkach jest bardzo trudna, bo nie mogę zgłosić sprawy na numer 112, nie popełniłam przestępstwa. Dzięki Bogu udało mi się przekonać tę kobietę, aby poddała się aktywnemu leczeniu. Pod nadzorem matki. Miała kogoś, z kim mogła w tym współpracować.
– Czy u każdego może rozwinąć się poważne zaburzenie psychiczne?
– Absolutnie każda osoba.
– Czy są ludzie, którzy nigdy nie cierpieli na depresję?
– NIE. Nie ma takich osób. Moim zdaniem są ludzie, którzy nie potrafią przypisać tej koncepcji, tej etykiety do sytuacji, jaka ich spotkała w pewnym momencie życia.
– Czy w Bułgarii wizyta u psychologa jest tabu?
– To jest tabu, bo dzieci od dzieciństwa uczy się, żeby wyśmiewały inność, nawet jeśli oznacza to cierpienie, i że traktuje się szaleńców jak ludzi, z którymi nie powinniśmy mieć nic do czynienia. Wypchnijmy ich, jeśli to możliwe, żeby mogli wypaść gdzieś tam, za tę krawędź, żeby nie było ich tutaj, w naszej klasie, w naszym zespole roboczym, tam ich nie będzie. No bo gdzież indziej mogliby być, jeśli nie wśród nas?
Chodzi o to, że gdy już są wśród nas, to trzeba mieć pewność, że otrzymają pełne wsparcie. Konstytucja stanowi bowiem, że osoby z zaburzeniami psychicznymi korzystają ze szczególnej ochrony państwa. Gdzie jest ta szczególna ochrona państwa? W naszej Konstytucji znajdują się dobre sformułowania, które są jednak całkowicie pustymi frazesami. Podstawowy dokument pełen pustych słów.
Dlatego państwo bułgarskie jest wdzięczne tym pacjentom, bo jeśli zapewni im przyjazne, nie tylko dobrze umeblowane i wyposażone, oczywiście wolne od pluskiew, to prawdopodobnie dla krewnych nie będzie aż tak straszne podjęcie się tego zabiegu, bo wiedzą, że trafi on w dobre ręce, w dobre miejsce. Wtedy będziemy mogli być spokojni o tych ludzi i o siebie.