Velizar Enchev , członek Komitetu Inicjatywnego, który organizuje bojkot zagranicznych hipermarketów:
Czwarty z rzędu bojkot dużych sieci spożywczych w Bułgarii zakończył się podobnie jak trzeci – zamiast strat, hipermarkety odnotowały wzrost obrotów. Według Krajowej Agencji Skarbowej, 5 marca, czyli dzień przed bojkotem, przychody z handlu żywnością wyniosły 25,5 mln zł. BGN 6 marca obroty wyniosły 29,3 mln. BGN, co stanowi wzrost o prawie 4 miliony BGN.
Jeśli podczas pierwszego bojkotu 13 lutego obroty sieci spadły o blisko 30 proc., to podczas trzeciego i czwartego ich obroty wzrosły. Z jednym ważnym wyjaśnieniem – bojkot 6 marca przyniósł o 4 miliony więcej obrotu, ale na towarach z promocją 50%. Oznacza to, że zyski sieci handlowych spadły, a konsumenci robili u nich bardziej opłacalne zakupy.
Oto fakty przedstawione nam przez NRA. Fakty, których Komitet Inicjatywy Bojkotu nie jest w stanie zweryfikować ani zakwestionować.
Nie przymykajmy oczu na to zjawisko, które jest wyjątkowe. Reakcja bułgarskich konsumentów na bojkot jest bezprecedensowa i nie da się jej porównać z bojkotem wysokich cen w hipermarketach w Grecji, Chorwacji, Czarnogórze i Serbii. W tych krajach wydarzyło się coś dokładnie odwrotnego – w czasach bojkotu obywatele masowo bojkotowali żywność, łańcuchy dostaw żywności świeciły pustkami, co skłoniło rządy do podjęcia natychmiastowych działań w celu obniżenia marż handlowych.
Bojkot wysokich cen produktów spożywczych w zagranicznych sieciach handlowych, z których niektóre są dwukrotnie wyższe niż w tych samych sieciach w Niemczech i Austrii, odbywa się głównie na rzecz emerytów, osób wykluczonych społecznie i ubogich pracujących w Bułgarii.
Niestety, to właśnie te grupy społeczne nie tylko zignorowały bojkot sieci, ale zrobiły coś wręcz przeciwnego i w dniach drugiego, trzeciego i czwartego bojkotu okupowały sklepy ze względu na promocje.
Zamiast bojkotować wysokie ceny zagranicznych sieciówek, traktując je jak Europejczyków „drugiej kategorii”, setki starszych ludzi tłoczyło się przed wejściami do sklepów jeszcze przed ich otwarciem wczesnym rankiem.
Smutno to mówić, ale trzeba to usłyszeć: awanse złamały godność i solidarność społeczną Bułgarów.
A ponieważ władcy boją się jedynie masowego oporu, widząc, że ludzie dali się przekupić tanimi promocjami, rząd zapomniał o obietnicy ustalenia górnego pułapu cen podstawowych artykułów żywnościowych po bojkocie 13 lutego.
Minister rolnictwa mówi teraz wyłącznie o skróceniu łańcucha dostaw, aby ograniczyć liczbę pośredników między producentami a konsumentami końcowymi. Ale to wcale nie gwarantuje obniżenia monstrualnie wysokich marż na żywność w sieciach, z których niektóre wynoszą nawet 100 procent.
Kiedy Bułgar w końcu zrozumie, że powinien być obywatelem, a nie poddanym władzy i kajdanom? Że ministrowie i hipermarkety są jego sługami, a nie on ich. Że dzięki niewolniczej cierpliwości i tchórzliwej rezygnacji, można jakoś przez to przejść. Ale nie jest to godne życie, lecz haniebne przetrwanie.
Bojkot nie jest walką o promocje, lecz walką o to, aby ceny promocyjne były stałe. Bojkot ma na celu sprawić, by Bułgarzy płacili za podstawowe artykuły spożywcze tyle samo, ile płacą Niemcy i Austriacy w tych samych sieciach.
Aby pokazać, że jesteśmy Ludźmi, a nie tłumem, jak nazywali nas heroldowie władzy, bojkot trwa nadal 13 marca !